Amerykański dron w rękach Rosjan?
Światowe media obiegła informacja o zniszczeniu amerykańskiego drona, przez rosyjskie myśliwce. To, że dron nie został zestrzelony tylko strącony do morza świadczy, że Rosjanie będą chcieli go wydobyć i skopiować.
Dron MQ-9 Reaper działał w rejonie Morza Czarnego, gdzie znajdowały się również dwa rosyjskie myśliwce Su-27. Stacja CNN poinformowała, że jeden z nich przeleciał nad dronem i celowo dokonał uszkodzenia jego śmigła. W następstwie tego MQ-9 Reaper spadł do morza.
James B. Hecker, dowódca Sił Powietrznych USA w Europie wydał oświadczenie następującej treści:
„Jeden z rosyjskich samolotów Su-27 uderzył w śmigło MQ-9, powodując, że siły amerykańskie musiały ściągnąć MQ-9 na wodach międzynarodowych. Kilka razy przed zderzeniem Su-27 zrzucały paliwo i leciały przed MQ-9 w lekkomyślny, szkodliwy i nieprofesjonalny sposób. Ten incydent pokazuje brak kompetencji, a także jest niebezpieczny i nieprofesjonalny„.
Reaper jest maszyną zdolną przenosić ładunki wielkości ponad 1700 kg., na siedmiu punktach podwieszeń. Poza tym może utrzymywać się w powietrzu do 14 godzin i przebyć dystans 1900 kilometrów z prędkością przelotową 300 km/h.
Wydobycie drona z Morza Czarnego, zanim zrobią to Rosjanie, będzie dość karkołomnym zadaniem. Amerykanie nie mają tam swojej floty, więc będą musiały skorzystać z pomocy Rumuni, Bułgarii lub Turcji. Problemem będzie również to, w jakim rejonie dron spadł do wody. Jeśli Rosjanie uznają, że są to ich wody terytorialne, zapewne będzie to wymagało dużej pomysłowości.
Warto dodać, że średnia głębokość Morza Czarnego wynosi 1315 metrów, dla porównania na Bałtyku jest to 52 metry. Poniżej 300 m. nie istnieje tam życie, ze względu na dużą obecność siarczków. Aby wydobyć jakikolwiek wrak, będzie potrzebny specjalistyczny sprzęt, który jest w posiadaniu Amerykanów, i którego nie mają Rosjanie. Jednak czas biegnie na korzyść tych drugich.
żródło: SC/defence24.pl
fot. Zdjęcie ilustracyjne, fot. Staff Sgt. Brian Ferguson